Nie bać się życia
https://www.gmina-pionki.pl 18.09.2017
Z Wojciechem Pestką – pisarzem, tłumaczem, dziennikarzem rozmawia Danuta Szegda
Danuta Szegda: To twoja dewiza – nie bać się życia?
Wojciech Pestka: Chciałbym rozwinąć tę myśl, uważam, że nie należy bać się życia dlatego tylko, że nie możemy go zrozumieć. Strach niczego nie zmienia, nie chroni nas przed niczym a jedynie paraliżuje, pozbawia szans na sukces, szczęście, odbiera perspektywy na przyszłość. To jakby inna wersja słów Marii Curie-Skłodowskiej: „W życiu niczego nie należy się obawiać. Należy jedynie zrozumieć”.
Jeśli nie życia to czego, kogo trzeba się bać?
Polityków, oszustów, hochsztaplerów, bandytów, ekstremistów wszelkiej maści… Na końcu tej listy są ludzie skoncentrowani na sobie, ludzie obojętni.
Obojętność też jest zagrożeniem?
Może największym, bo są odpowiednie procedury pozwalające na eliminowanie przestępców, służby prowadzące walkę z patologiami, natomiast jesteśmy bezradni wobec obojętności. W życiu mamy do wypełnienia określone role, zaniechanie jest przyzwoleniem na zło. Nie ma w tym zachęty do politycznego wiecowania, walki z wiatrakami, jest pozytywistyczne przekonanie, że każdy powinien dobrze, najlepiej jak tylko potrafi robić to, co od niego zależy. Dopiero wtedy ma prawo oceniać, odnosić się do innych, kiedy dobrze zrobił swoją robotę.
Jesteś związany z regionem radomskim?
Można powiedzieć, że są to związki organiczne. Urodziłem się w Pionkach, tu skończyłem średnią szkołę i teraz mieszkam w pobliżu. Mój ojciec pracował w nieistniejących już Zakładach Tworzyw Sztucznych „Pronit” w Pionkach. Wszyscy wiedzieli, że te tworzywa w nazwie to jedynie przykrywka do produkcji zbrojeniowej: prochu i materiałów wybuchowych. Później były studia na Uniwersytecie Wrocławskim, UMCS w Lublinie, po nich praca w dziale informatyki Huty Szkła Okiennego w Sandomierzu, asystentura na uczelni w Częstochowie (dziś jest to Akademia im. J. Długosza).
Właśnie, jesteś matematykiem z wykształcenia, skąd takie humanistyczne pasje i zainteresowania – poezja proza, tłumaczenia…?
Matematyka w moim odczuciu ma niewiele wspólnego z rachunkami, jest nauką o związkach pomiędzy obiektami należącymi do określonych zbiorów, rodzajem syntetycznego opisu, za pomocą matematycznych symboli i funkcji, relacji zachodzących w rzeczywistym świecie. Kluczowy dla tego zapisu jest znak równości symbolizujący harmonię, proporcjonalność, równowagę. Poszukiwanie harmonii i równowagi, dążenie do ideału jest też zadaniem sztuki: muzyki, malarstwa, rzeźby, architektury, poezji… Zresztą w czasach Arystotelesa poezja była częścią matematyki.
Prosto z Częstochowy, z uczelnianego środowiska trafiłeś na wieś, zostałeś rolnikiem?
To było prostą konsekwencją moich przekonań. Infiltracja środowiska uczelnianego przez służby, jego ideologizacja wydała mi się sprzeczna z koncepcją pracy naukowej, szykował się stan wojenny, za mną poszedł „wilczy bilet” – zakaz zatrudniania. Zostałem „skazany” na pracę na ziemi. Wtedy wydawało mi się, ze runął cały mój świat. Dziś jestem wdzięczny Bogu za to, co mnie spotkało. Dzięki temu jestem, kim jestem. To nauczyło mnie pokory. Efekt żadnej innej działalności ludzkiej nie zależy w takim stopniu od czynników pozostających poza człowiekiem. Mam ogromny szacunek dla ciężkiej pracy rolnika
Powiedziałeś „jestem, kim jestem”, jak to rozumieć?
W sensie ogólnoludzkim człowiekiem, który znalazł swoje miejsce w życiu. Dostałem od życia więcej niż sobie na to zasłużyłem. W sensie zawodowym robię to, co jest moja pasją, wyzwaniem i sprawia mi radość – piszę.
Jesteś jednym z założycieli i prezesem Stowarzyszenia Jedlnia…
Zależało nam na ochronie lokalnego dziedzictwa kulturowego i podtrzymywaniu tradycji, było nas wielu, w sposób naturalny zainteresowanych wspólnym działaniem. Efektem tych starań jest miesięcznik „Nasza Jedlnia”, ukazujący się od dziesięciu lat, liczne reprinty i publikacje poświęcone lokalnej historii, coroczne festyny „Przeciw Niepamięci”, rodzinny rajd rowerowy po Puszczy Kozienickiej do kapliczki św. Franciszka, uroczyste obchody rocznic powstania styczniowego, święta niepodległości…
Należysz do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, otrzymałeś wiele ogólnopolskich i międzynarodowych nagród literackich …
Nie pisze się dla nagród, one przychodzą później. Piszę, pokonując własne ograniczenia, żeby odsłonić jakąś cząstkową prawdę o kondycji człowieka w dzisiejszym świecie. To wymaga ogromnej szczerości, ciągłej pracy nad tekstem, zmierzenia się z sobą.
W twoich książkach widać związki z regionem, z jego historią…
Zauroczyła mnie postać jedleńskiego proboszcza ks. Józefa Gackiego, uczestnika powstań - listopadowego i styczniowego, historyka tych ziem, osoby o niezwykłych przymiotach umysłu i ducha. Jego życiowe motto ma dla mnie nieprzemijającą aktualność: „Myślę o tym, jak się mało dobrego i pożytecznego na tym świecie zrobiło”. Trafiłem przypadkiem na jego ślad – znalazłem zaniedbaną mogiłę na starym cmentarzu w Jedlni. To były lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku. Prześledziłem jego losy, efektem mojej wieloletniej pracy była książka Jak mało… Ks. Józef Gacki (1805–1876) zarys biografii. Także w powieści Powiedzcie swoim nawiązałem do historii ziemi radomskiej, tym razem tej najnowszej – Radomskiego Czerwca ’76 : protestów radomskich robotników przeciw komunistycznej władzy.
Jesteś też scenarzystą, ostatnio w prasie dość często było słychać o filmie, wynika z tego, że ta ostatnia z wymienionych książek otrzymała nowe życie?
Jeśli los będzie łaskawy, tak, ale nic nie jest przesądzone. Na motywach tej książki powstał scenariusz filmu fabularnego Klecha. Pierwowzorem postaci głównego bohatera jest ks. Roman Kotlarz z podradomskiego Pelagowa, który błogosławił strajkujących i miał odwagę bronić godności represjonowanych robotników. Wielokrotnie pobity przez nieznanych sprawców zmarł niespełna dwa miesiące po protestach. Praca nad scenariuszem trwała prawie trzy lata. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, w sierpniu rozpoczną się zdjęcia do filmu.
Należysz też do Warszawskiego Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, ostatnio twoje reportaże zostały wyróżnione w ogólnopolskim konkursie dziennikarskim.
Chodzi o cykl reportaży z Ukrainy. Możliwość pokazania, jak wielka historia wpływa na życie jednostki jest ogromną zaletą tego gatunku, który lokuje się na pograniczu literatury faktu i literatury pięknej. Pasjonują mnie Kresy i ich trudna historia, zbiór reportaży Do zobaczenia w piekle został nagrodzony i przetłumaczony na kilka języków. Stale współpracuję z wrocławskim miesięcznikiem „Odra”, od czasu do czasu publikuję reportaże ze Wschodu w ,,Tygodniku Powszechnym”, ,,Plus-Minus” (dodatek ,,Rzeczpospolitej”), ,,Dużym Formacie” (dodatek ,,Gazety Wyborczej”)…
Z czym kojarzy ci się ten fragment: „Pod względem seksu pasowaliśmy do siebie: był zachłanny i zawsze było mu mało, ja też lubiłam się kochać. Nauczyłam go, mimo oporów z jego strony, bo był w tych sprawach konserwatywny, wszystkiego, co sprawia kobiecie przyjemność. Bawiło mnie przełamywanie jego zawstydzenia sobą, a później fascynacja nowymi doznaniami. Mnie to przeszło, jemu zostało, rozsmakował się w tym, pewnie jego umiejętności nieraz doceniały inne kobiety. Nie mam im tego za złe, jest w tym solidarność niezrozumiała dla mężczyzn”?
Z najnowszą powieścią o prowokacyjnym tytule „Mój mąż frajer”
O czym jest ta książka?
To rzecz przekorna, współczesna powieść łotrzykowska, dla której tłem są realia naszego świata. Określenie: powieść szelmowska, powieść sowizdrzalska swój początek bierze w XVI-wiecznej Hiszpanii i zdobywa niezwykłą popularność w literaturze europejskiej. Zderzenie oczekiwań i wyobrażeń o świecie głównego bohatera z powszechnie przyjętymi zwyczajami jest podstawowym elementem budowy narracji awanturniczo-miłosnej.
Sens istnienia tytułowemu „frajerowi” nadają kobiety: bez nich nie potrafi żyć. Jego łotrostwa są na miarę naszego czasu, za to jego wiara w miłość tak duża, że wydaje się infantylna, jego upór w poszukiwaniu „ideału” zaskakujący.
To na zakończenie rozmowy pytanie o plany na przyszłość?
Jeśli się uda zbiór reportaży z Ukrainy, Białorusi, Litwy, Łotwy, Rosji jeszcze w tym roku. Tytuł Gdyby Polacy nie byli Polakami – głosy, glosy reportaże. Oczywiście, o ile zaakceptuje go wydawca.
Rozmawiała Danuta Szegda