Ten sam kurz drogi
Warsztaty Kultury
Lublin 2021
Wasyl Słapczuk „Ten sam kurz drogi”
Tytuł oryginału: Та сама курява дороги
ISBN 978-83-64375-47-7
Powieść Wasyla Slapczuka to spojrzenie w głąb ludzkiej egzystencji oraz próba uporządkowania świata, ponownego określenia czym dzisiaj jest dobro i zło, wytyczenia granic, po przekroczeniu których jednostka traci swoje człowieczeństwo i staje się agresywnym, niebezpiecznym zwierzęciem.
Główny bohater, pisarz i weteran wojny w Afganistanie, w wyniku kryzysu wieku średniego decyduje się na wyjazd do sanatorium. Zawarte tam nowe znajomości i przebyte doświadczenia zmuszają go do refleksji nad sobą.
Zginął 21 stycznia 2015 roku na lotnisku w Doniecku – na terenie nowego terminalu. Żeby nie trafić do niewoli, wysadził się granatem, który nosił pod pachą. Jego ciała nie było jednak pośród tych „dwusetnych” , których separatyści przekazali przedstawicielom Ministerstwa Obrony następnego dnia, kiedy to premier „DRL” Ołeksandr Zacharczenko oddawał pułkownikowi z ministerstwa flagę zdobytą przez separatystów. Nie było jego ciała i w kostnicach obwodu dniepropietrowskiego wśród kilkudziesięciu niezidentyfikowanych zabitych.
Nikt nie wierzy, że jego okaleczone wybuchem ciało stało się zdobyczą bezpańskich psów, które mimo śmiertelnego niebezpieczeństwa ciągną tu czy to gnane głodem, czy zwabione zapachem dużej ilości przelanej ludzkiej krwi. Nie chce się wierzyć również w to, że miejsce ostatniego spoczynku znalazł pod ruinami nowego terminalu. Mówią, że dwóch żołnierzy, ryzykując życie, wyciągnęło jego ciało ze strefy ostrzału, żeby potem je przekazać „specom od czarnej roboty”, którzy wywożą „ładunek 200” ze strefy ATO.
Mówią, że ojciec dziewiętnastoletniego bojownika z Prawego Sektora, pseudo Chrabąszcz, który w tym czasie leczył rany w szpitalu, na prośbę syna zabrał jego ciało z kostnicy, zapłaciwszy jakiemuś mordatemu majorowi tysiąc sześćset hrywien za trumnę z cynkowym wkładem i jeszcze jakieś dodatkowe pieniądze za balsamowanie czy coś takiego.
Miał pseudo Anachoreta. Powiadają, że był suspensowanym kapłanem czy może mnichem – kiedy przyszedł zaciągnąć się jako ochotnik do batalionu, miał na sobie coś podobnego do habitu.
Pochowali Anachoretę na Zachodniej Ukrainie, w rodzinnej wiosce żołnierza o pseudonimie Chrabąszcz. Bez wojskowej asysty honorowej i oficjalnych przedstawicieli władz. Przyjechało kilku chłopców w kamuflażu z Prawego Sektora, jeden z nich wygłosił krótką mowę.
Płakała po nim tylko matka Chrabąszcza, któremu Anachoreta uratował życie.